Pracuję w rolnictwie od… 2014 r.
Jestem rolnikiem, ponieważ… spełniam się w tej pracy.
Największe wyzwanie dla rolnika to… ceny nawozów, energii i ropy.
Jako rolnik jestem dumny z… tego, że karmię ludzi.
Jak to się stało, że inżynier z miasta prowadzi gospodarstwo w Grocholinie, pod Kcynią?
Prowadzę gospodarstwo od 2014 r., dostałem je w spadku. Zajmuję się produkcją mleka i opasów. I faktycznie, kiedy się tutaj przeprowadziłem z Bydgoszczy, to słyszałem takie głosy:, ,Przyjechał inżynier z miasta, to dwa lata i po gospodarstwie”. A mnie to tylko budowało, napędzało do dalszej pracy. Kiedy tutaj zamieszkałem wraz z żoną, miałem na swoim koncie dyplom z zootechniki. Całe swoje życie mieszkałem w mieście, ale wieś nie była mi obca, bo przyjeżdżałem tu do dziadków, do wujka w weekendy, w wakacje. Od zawsze lubiłem krowy. I to nie minęło, nawet w czasie studiów. Dlatego zdecydowaliśmy z żoną, że zostajemy tutaj, że ja będę prowadził gospodarstwo, a ona zajmie się pracą zawodową.
Czy w tym gospodarstwie zawsze były tylko krowy, czy też inne zwierzęta?
Krowy były tu od zawsze. Kontynuuję tę tradycję. Obecnie mam 160 sztuk bydła, z czego 40 to właśnie krowy mleczne.
A co z ziemią?
Uprawiam 48 ha ziemi, większą część areału przeznaczam na kiszonkę z kukurydzy, 6 ha buraków cukrowych i około 15 ha pszenicy.
Mówisz, że od zawsze lubiłeś pracę przy krowach. Słychać w tym dużą sympatię do tych zwierząt. Czy one ją odwzajemniają?
To prawda, lubię to. Rozróżniam wszystkie swoje krowy, znam ich numery, nadaję im imiona. Mówię tutaj o krowach mlecznych, z nimi jestem najbardziej związany. Opasy są u mnie około dwóch lat, z nimi nie tworzy się taka więź.
Kiedyś miałem nawet swoją ulubienicę, niestety już jej nie ma w gospodarstwie. To była krowa, która nie miała racji bytu, ale dzięki zabiegom – moim i weterynarza przeżyła jako cielak i pokazała wszystkim, że potrafi. Niestety po czwartym porodzie musiała zostać uśpiona z powodu urazu.
A czy krowy lubią mnie? Myślę, że tak. To mądre zwierzęta. Wiedzą, kto jest ich panem. Krowy czują respekt do właściciela, co do byków nie mogę powiedzieć tego samego, ich nie jestem pewien. Ja całe dnie spędzam z krowami. Rzadko zdarzają się sytuacje, w których ktoś musi mnie zastąpić podczas dojenia. Zazwyczaj robię to sam. Jeśli ktoś mnie zastępuje, to musi to być osoba, którą krowy znają. Ale mam kilka takich wymagających, które nie pozwolą się wydoić nikomu poza mną.
A skąd w ogóle pomysł na hodowlę opasów?
Na początku hodowałem tylko krowy mleczne. Zaczęły mnie jednak denerwować niskie ceny za cielaki. I postanowiłem, że spróbuję z opasami. Niedawno, kiedy pojawił się covid, zastanawiałem się czy nadal hodować byki. Ceny wtedy strasznie spadły i to się faktycznie nie opłacało, ale miałem zapasy kiszonki i przetrwałem ten najgorszy czas.
Pandemia wywróciła gospodarkę do góry nogami, rolnictwo również. Czy po tych trudnych latach możesz odpowiedzieć, czy Twoja hodowla to opłacalny biznes?
Mleko to stały biznes, co miesiąc wpada wypłata, z której można utrzymać całą rodzinę. Co do opłacalności bywa różnie, to zależy od miesiąca. Są wzloty i upadki. Byki to z kolei u mnie dodatkowe źródło dochodu.
Czy jesz wołowinę?
Oczywiście. Uwielbiam wołowinę, nie wyobrażam sobie nie zjeść dobrego hamburgera, ale nie z własnej hodowli.
Masz rodzinę, dwójkę dzieci. Spędzasz z nimi wolny czas, czy raczej go brakuje?
Staram się spędzać z nimi czas, choć dużo pracuję. Wcześnie wstaję i jestem w oborze do 10 rano, w ciągu dnia często muszę jechać w pole, wyrzucić obornik, czasem coś naprawić. O 15:00 znów idę do obory. Codzienna rutyna. Na wakacje niestety nie mogę sobie pozwolić, bo nie mam na to czasu. Prowadzę gospodarstwo jednopokoleniowe, mam małe dzieci, które jeszcze nie są w stanie mi pomóc, dlatego większość prac wykonuję sam. Żona jeździ na wakacje z dziećmi i z dziadkami.
Myślisz, że dzieci będą chciały zostać w gospodarstwie?
Nie myślę o tym jeszcze, będę im kibicował, ale ich do tego nie zmuszę. Wiem, że to jest ciężka praca, zajmuje wiele czasu, trzeba to lubić. Moi chłopcy muszą jednak wiedzieć, że ta ziemia jest nasza i z tej ziemi można żyć.
Co dziś jest największym wyzwaniem dla rolników, hodowców?
Ceny nawozów, ropy i energii. Wszystko w jednym czasie poszło w górę. A jak wiadomo gospodarstwa mleczne czy opasowe są energochłonne. Krowy trzeba wydoić, mleko schłodzić, zgarniacze cały czas pracują. To wszystko wymaga dużego poboru prądu. A jeszcze traktory w gospodarstwie to sprzęty ropochłonne. No i rosnące ceny nawozów, a przecież bez nawozu nic nie urośnie. Na szczęście ja jeszcze działam na starych zapasach.
Czy ,,krowiarze” są solidarni?
Tak, „krowiarze” są solidarni ze sobą. Trzymają się razem. Ja z sąsiadem także pomagamy sobie nawzajem. My wszyscy to taka mleczna rodzina.
Co jest najprzyjemniejsze w Twojej pracy?
Wypłata za mleko. Żartuję, choć jest to bardzo ważny aspekt. Przyjemne jest to, że robię to, co lubię. Sam sobie jestem szefem. Wiem, że jeśli dam krowom lepszej jakości paszę, to dadzą mi więcej mleka. Wiem, że jeśli będę się przykładał do tej pracy, krowy odwdzięczą mi się mlekiem. Jesteśmy od siebie zależni.
